10 dni, które (pozytywnie) wstrząsną Twoim życiem

Co z tego, że przybywa nam lat? Co z tego – jeśli wcale tego nie odczuwamy? Co z tego – jeśli z całym przekonaniem możemy powiedzieć, że mamy tyle lat, na ile się czujemy.

Jak jednak sprawić, by upływ czasu odczuwać tylko w minimalnym stopniu? Lekarze, dietetycy, fizjoterapeuci twierdzą, że można tego dokonać. Że można opracować, a następnie konsekwentnie wcielać w życie plan, który nam to umożliwi. I że wcale nie musi to trwać długo. Wiele można osiągnąć już w ciągu niecałych dwóch tygodni.

Dzień pierwszy

Najpierw zajmij się sercem. Tak długo, jak ono bije, ty żyjesz. Gdy serce przestanie bić, pozostaje bardzo mało czasu, by to naprawić i by dalej móc żyć. Lepiej więc, by się nie psuło. A temu – oprócz stosowania odpowiedniej diety i ruchu na świeżym powietrzu – służy profilaktyczne przyjmowanie odpowiednio dobranych suplementów diety. Wśród nich – jeśli chodzi o serce – na pierwszy plan na pewno wysuwa się resweratrol: substancja zawarta w czerwonych winogronach i w czerwonym, wytrawnym winie. To właśnie ona Francuzom (do obiadu pijącym zawsze wino) pozwala rzadziej niż innym nacjom zapadać na zawał serca. Ale żeby przyjąć dzienną terapeutyczną dawkę resweratrolu (1000 mg), trzeba by wypić ponad 600 butelek wina! Dlatego resweratrol lepiej (zdrowiej dla wątroby) przyjmować w postaci suplementu diety. I to od zaraz. Od pierwszego dnia programu. Kto spróbuje, nie pożałuje.

Dzień drugi

Teraz kolej na oczy. Wraz z upływem lat wzrasta prawdopodobieństwo, że zaczniemy mieć kłopot z centralnym (a więc tym najważniejszym) widzeniem i że będziemy narażeni na postępującą degenerację plamki żółtej w oku (tzw. AMD). Żeby temu zapobiec, oko trzeba odpowiednio odżywiać i zaopatrywać w dobrze dobrane substancje. A najlepszym „pokarmem” dla naszych oczu jest luteina, którą warto wzbogacić o miedź, cynk, beta-karoten i witaminę C. Warto o tym pomyśleć zawczasu. W naszym przypadku – już w drugim dniu programu.

Dzień trzeci

Energia – teraz ona powinna nas zainteresować. A za to, by nasz organizm czuł się silny i sprężysty, w dużej mierze odpowiada witaminopodobna substancja – koenzym Q10. Organizm sam ją wytwarza, ale po trzydziestce jej produkcja zaczyna systematycznie spadać i trzeba zacząć ją dostarczać z zewnątrz w formie suplementu diety. Z każdą upływającą dekadą więcej. Najlepiej, gdy dojdzie się do dawki powyżej 1000 mg dziennie, bo wtedy koenzym Q10 wykazuje jeszcze inne działania. Jakie – piszemy o tym w rubryce „Ręka na pulsie”.

Dzień czwarty

Ale co nam by było po energii, gdybyśmy nie mogli sprawnie się poruszać? Dlatego do naszego programu rewitalizacji koniecznie, i to od zaraz, musimy włączyć glukozaminę i chondroitynę. Obie te substancje – co wielokrotnie wykazały badania naukowe – poprawiają sprawność stawów, ponieważ umożliwiają odbudowę wycierającej się z wiekiem chrząstki stawowej i wchodzącego w jej skład kolagenu. Najlepiej, jeśli glukozamina i chondroityna wzbogacone są o witaminę C. Wtedy odbudowa kolagenu w stawach następuje szybciej, a przez to stawy mniej bolą. Łatwiej je zginać i przebierać nogami. Chodzić, a nawet biegać.

Dzień piąty

Teraz musimy pomyśleć o tym, że z wiekiem nasila się osteoporoza, co w szczególności tyczy się kobiet, w miarę tego, jak w ich organizmach ubywa estrogenów. Trzeba więc regularnie dbać o to, by przyjmować wapń (wszak kości składają się w dużym stopniu z wapnia). Znacznie mniej osób jednak wie, że sam wapń nie rozwiązuje jeszcze sprawy. Bo zażywany w pojedynkę, w organizmie osadza się nie tam gdzie trzeba – głównie w żyłach i w nerkach, co może prowadzić do miażdżycy, a także do kamicy nerek. Wapniowi musi więc towarzyszyć magnez, a najlepiej jeśli także witamina K. Wtedy wapń trafia tam, dokąd powinien – do kości. O rzeszotowieniu kości możemy zapomnieć.

Wit Romanowski
Pełna treść artykułu w najnowszym wydaniu "Żyj Długo".