Fot. Anna Róg

Zdrowi i szczęśliwi

Z Januszem Szelugą, psychiatrą oraz specjalistą medycyny morskiej i tropikalnej, rozmawia Ewa Opiela

Proszę dokończyć zdanie: zdrowy człowiek to taki, który…

…dobrze funkcjonuje w społeczeństwie. Ma szerokie horyzonty, pasje, hobby oraz swój system wartości. I co ważne – jest wolny od wszelkiego rodzaju uzależnień. Poza tym określone parametry jego organizmu potwierdzają, że w jego ciele nie dzieje się nic złego, ich wartości mieszczą się w normie.

Na pierwszym miejscu postawił pan zdrowie psychiczne. Dlaczego? Czy to "skrzywienie" zawodowe?

Nie do końca. Chodzi o to, że wielu osobom zdrowie kojarzy się głównie ze zdrowiem fizycznym, a to jest bardzo mylące. Znam wiele osób bardzo chorych, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak okazy zdrowia. Są szczupli, uśmiechnięci, wydaje się, że emanują radością, a jednak to maska. Okazuje się, że trapią ich wewnętrzne lęki, fobie czy inne problemy, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Niestety, takich osób jest coraz więcej.

No właśnie. Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że 10 procent ludzi na świecie cierpi na schorzenia psychiczne, a 30 procent przynajmniej raz w życiu skorzystało z konsultacji u psychiatry lub psychologa. w Polsce o taką pomoc prosi coraz więcej osób.

Tak, z szacunków wynika, że w naszym kraju problemy związane ze zdrowiem psychicznym może mieć ponad 20 procent populacji. Zazwyczaj te kłopoty wynikają z różnych sytuacji, jakie niesie życie. A jest ono coraz trudniejsze, stąd i liczba pacjentów większa. Jest jeszcze jeden powód – zostało przełamane pewne tabu i ludzie przestali się wstydzić wizyt u psychiatry. Przychodzą, gdy tylko zaczynają zdawać sobie sprawę, że rzeczywistość ich przerasta.

Czyli po prostu zjada ich stres?

Polacy coraz częściej reagują lękiem na różne problemy. Niby nauczyliśmy się sobie radzić, jednak jest to bardzo powierzchowne, tylko na poziomie umysłu. Stąd różne objawy somatyczne, z których źródła często nie zdajemy sobie sprawy. Uświadamia nam to najczęściej lekarz rodzinny, który nie znajdując przyczyn naszych licznych dolegliwości, kieruje nas do gabinetu psychiatry.

Najczęściej jakie to dolegliwości?

Przede wszystkim różnego rodzaju bóle, zarówno umiejscowione, jak i rozlane. Najczęściej są to bóle brzucha, głowy, klatki piersiowej (łudząco przypominające te wieńcowe), ramion czy karku. Poza tym – kołatanie serca, uczucie słabości, wszelkie zaburzenia snu, pocenie się, zawroty głowy czy dobrze znane wielu osobom uczucie braku tchu.

I pan musi nauczyć tych ludzi radzenia sobie ze stresem. Jak pan to robi?

Jest wiele technik, które w tym pomagają. Ja stawiam przede wszystkim na te, które uczą prawidłowego oddechu. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że mechanizm stresu związany jest właśnie ze złym sposobem oddychania. Oddychamy zbyt płytko i tym samym brakuje nam dostatecznej ilości tlenu. To powoduje, że organizm (a zwłaszcza układ nerwowy) zaczyna gorzej funkcjonować. Trzeba pamiętać, że prawidłowe oddychanie możliwe jest tylko przy użyciu przepony. Dlatego właśnie wiele metod relaksacyjnych opiera się na ćwiczeniach oddechowych i rozluźniających. Polegają one na świadomym zwolnieniu i pogłębieniu oddechu zwłaszcza wtedy, gdy odczuwamy zdenerwowanie.

Można je wykonać wszędzie?

Oczywiście, można je zrobić, gdziekolwiek się znajdujemy - nawet podczas jazdy samochodem, gdy stoimy w korku drogowym, wywołującym w nas poirytowanie. Osobom, które mają problem z niedotlenieniem, polecam także coraz bardziej popularne bary tlenowe. Można tam zbadać stężenie tlenu w organizmie i ewentualnie uzupełnić jego niedobór.

Jakie są jeszcze inne proste metody radzenia sobie w sytuacji stresowej?

Polecam zwykły spacer do lasu albo przejażdżkę na rowerze. Właściwie każdy rodzaj aktywności fizycznej jest dobry. Chodzi o to, aby prócz dotlenienia się zająć czymś innym głowę i tym samym odwrócić uwagę od rzeczywistych problemów.

A pan, jako lekarz psychiatra, także ulega sytuacjom stresowym?

Oczywiście! Denerwuje mnie zwłaszcza rozbudowana do granic absurdu biurokracja, która utrudnia mi pracę, a przede wszystkim zabiera mnóstwo energii i drogocennego czasu, który wolałbym poświęcić pacjentom. Jak sobie radzę ze stresem? Przede wszystkim ćwiczę jogę. Chodzę na zajęcia co najmniej od 10 lat. Znam też różne techniki medytacji. Ponadto w wolnej chwili odwiedzam saunę, staram się zdrowo odżywiać i co ważne – zażywam suplementy diety.

Uważa pan, że suplementacja jest taka ważna?

Tak, powiem więcej – kiedyś uratowała mi zdrowie, jeśli nie życie.

Naprawdę?

Tak. Dwadzieścia kilka lat temu nikt nie mówił w Polsce o zdrowym stylu życia. Jadło się tłusto, paliło papierosy i piło alkohol. Nabawiłem się przez to bardzo poważnych problemów ze zdrowiem. Miałem kłopoty z układem pokarmowym, z żołądkiem i sercem. Pamiętam, że ktoś mi wówczas powiedział o vilcacorze. To było w czasie, kiedy do Polski przyjechał ojciec Szeliga i o vilcacorze było bardzo głośno. Spróbowałem i pomogło. Od tej pory jestem gorącym zwolennikiem suplementów diety.

Jakie substancje są ważne? I co powoduje ich niedobór? Innymi słowy – co pan zażywa i co pan zaleca swoim pacjentom?

Szczególnie interesuje mnie mózg i to, jak należy o niego dbać, żeby pracował jak najefektywniej. Jestem zwolennikiem suplementowania mózgu naturalnymi kwasami omega-3. Znajdują się one w siemieniu lnianym (które należy zmielić przed samym spożyciem, gdyż kwasy omega-3 bardzo szybko się utleniają). Ważne też są antyoksydanty dobrej jakości. Takim antyoksydantem, który podnosi odporność, jest oczywiście vilcacora. Polecam również sok z owoców acai i Colon C. Wiem, że świetnym preparatem jest też maca, działająca regenerująco i wpływająca korzystnie na nastrój. Sam jej jeszcze nie zażywałem, ale znam opinie osób, które bardzo sobie cenią ten suplement.

Podobno jest pan zdeklarowanym abstynentem?

Jak już wspomniałem, tryb życia, który przyczynił się do moich problemów zdrowotnych, uwzględniał także alkohol i papierosy. W 1984 roku przestałem palić. Do tej pory uważam to za jedno z moich największych osiągnięć życiowych. Mniej więcej dwa lata później postanowiłem zostać abstynentem. Od tej pory nie wypiłem nawet kropli alkoholu! Jestem wręcz jego wrogiem. To po części "zasługa" zawodu, który wykonuję. Widziałem wiele razy, jak alkohol zmarnował życie wielu moim pacjentom, przyjaciołom i ich rodzinom. Ale to oczywiście tylko moja opinia i mój wybór. Każdy człowiek sam musi zadecydować, co będzie dla niego dobre i co sprawi, że jego życie będzie szczęśliwe.

No właśnie. Wiemy więc, co robić, żeby zachować równowagę psychiczno-fizyczną. To chyba jednak nie wystarczy, żeby być człowiekiem szczęśliwym?

Z medycznego punktu widzenia to, czy jesteśmy szczęśliwi, w dużej mierze zależy od procesów chemicznych, które zachodzą w naszej głowie, czyli od tego, ile nasz mózg produkuje serotoniny, dopaminy itd. Poziomy tych substancji możemy wyrównać farmakologicznie. Oczywiście nawet jeśli mamy uczucie, że jesteśmy szczęśliwi, nie oznacza to, że tak naprawdę jest.

Co więc trzeba zrobić, żeby tak było?

Jest wiele elementów, które wpływają na to, czy jesteśmy szczęśliwi. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że ilu jest ludzi, tyle definicji szczęścia. Moim zdaniem, żeby być szczęśliwym, trzeba być dobrym dla innych i oczywiście dla siebie. Bo to dobro do nas wróci. A jeśli będziemy mieli wokół siebie przyjaznych ludzi i cel w życiu – to na pewno będzie nam dobrze. U mnie się to sprawdza.

Uważa się pan za szczęśliwego człowieka?

Myślę, że tak. Mam wszystko, czego mi trzeba. Jestem zdrowy i szczęśliwy. To jedno wynika z drugiego. I oby tak było zawsze. Bo w życiu wszystko może się zdarzyć.