Maca viagry godna

Z wyglądu przypomina brukiew i rośnie w wysokich partiach centralnych Andów. Dla dawnych mieszkańców tych ziem była czymś powszechnym, a zarazem drogocennym.

Każdego ranka, zanim jeszcze na dobre wstanie słońce, na peruwiańskie ulice wyjeżdżają trójkołowe ryksze. Wraz z nimi, w zgiełku poranka, przetaczają się wózki pełne bułek i plastykowych wiader z napojami. Jeden z nich ma brązowy kolor. To maca – wymieszany z mlekiem i wodą korzeń, który budził do życia Inków, a teraz robi to z Peruwiańczykami i z coraz większą liczbą osób na całym świecie.

Z wyglądu przypomina brukiew i rośnie w wysokich partiach centralnych Andów. Dla dawnych mieszkańców tych ziem była czymś powszechnym, a zarazem drogocennym. Tak bardzo, że w XVIII wieku, w prowincji Chinchaycocha, która była i do tej pory jest rolniczym zagłębiem maki, płacono nią hiszpańskim poborcom podatkowym. Wówczas maca była droższa od pieniędzy. Zasłużyła sobie na to niezwykłymi właściwościami. Trudno wymienić wszystkie, więc skupmy się tylko na najważniejszych.

Bezsprzecznym numerem jeden jest jej wpływ na płodność. Hiszpanom, którzy podbili imperium Inków, Indianie mówili, że spożywanie maki to jeden z głównych czynników wzrostu liczebności miejscowej ludności. Współcześnie potwierdziły to badania naukowe. Najpierw przeprowadzono je na szczurach, owcach i świnkach morskich. Podawanie maki do karmy tych zwierząt zaowocowało zwiększeniem ich płodności nawet o sto procent. U ludzi wyniki są jeszcze lepsze. Maca ma nie tylko pozytywny wpływ na żeńskie jajniki, a przede wszystkim na męskie plemniki, które pod jej wpływem zwiększają swoją objętość i są bardziej ruchliwe, lecz także jest stosowana w leczeniu impotencji i oziębłości seksualnej. Na ten temat opublikowano liczne prace naukowe. Jej skuteczność sprawdzono też w praktyce, o czym można się przekonać, przeglądając na przykład karty chorobowe w peruwiańskich szpitalach wysokogórskiego regionu Junin.

"Maca wydaje się być afrodyzjakiem" – pisał Hiszpan Hipólito Ruiz, który w drugiej połowie XVIII wieku podróżował po peruwiańskich Andach. Dodawał, że wielu Indianom, zarówno kobietom, jak i mężczyznom, zapewnia ona płodność.

Przekonanie to przetrwało do obecnych czasów. Nic więc dziwnego, że każdego ranka spieszący do pracy Peruwiańczycy zatrzymują się przy jadłodajniach na kółkach i sięgają po napój z maką. To przecież lepsze i skuteczniejsze niż viagra. A na dodatek tańsze. Kubek gorącego napoju z tym sproszkowanym korzeniem kosztuje zazwyczaj jednego sola...

Początkowo, kiedy brązowa maca była dla mnie jedynie czarną masą, nie wiedziałem, o co chodzi. Ale wszystko wyjaśniał stopniowo zalotny uśmiech sprzedawczyń:

– Napij się – zachęcały z błyskiem w oku, podsuwając mi kubek z maką. Napiłem się i piję do tej pory, za każdym razem odwzajemniając uśmiech...

Tych, którzy myślą, że to proste, trzeba jednak wyprowadzić z błędu. To złożony proces. Dokładnie taki sam, jak ten, który występuje przy stosowaniu innych ziół czy roślin leczniczych. Nie pomaga w nim sięganie jednocześnie i po makę, i po bułkę z tłustym kawałkiem mięsa i majonezem, która sprzedawana jest przez tę samą panią. To mniej więcej tak, jakby pójść na koncert symfoniczny z założonymi na uszy dźwiękoszczelnymi słuchawkami. Zła, niezdrowa dieta zagłusza działanie maki, a w niektórych przypadkach uniemożliwia jej działanie. Jeśli ktoś nie jest tego świadomy, lepiej niech poprzestanie na viagrze i innych "natychmiastowych" środkach. Szkoda sił, bo maca lubi współpracę z ludzkim organizmem. I potrzebuje czasu.

Oczywiście nie samym chlebem żyje człowiek... Stąd po makę sięgają także inni, szukający w niej remedium na swoje kłopoty.

Kłopotem może być na przykład brak koncentracji i rozdrażnienie. Systematyczne stosowanie maki pozwala zmienić ten stan, z czego korzystają uczniowie i studenci. Wkuwając przed egzaminem, można oczywiście wybrać "magiczny" dopalacz, po którym umysł wydaje się kilka razy większy, a zdolność przyswajania wiedzy wręcz nieograniczona. Maca jednak tym się różni od takiej tabletki, że pozwala nie tylko zdać, lecz także zapamiętać.

Nie zapominają o niej kobiety cierpiące na zaburzenia cyklu menstruacyjnego i menopauzę oraz osoby zmagające się z bezsennością. Maca reguluje procesy związane ze spokojnym i dobrym snem, a przy tym – paradoksalnie – daje potężnego "kopa". To właśnie dlatego najlepiej pić ją rano.

Tutaj też trzeba się zatrzymać, by to wszystko dobrze wyjaśnić. Otóż jeśli ktoś myśli, że maca działa jak red bull, lepiej niech sięgnie po puszkę z tym napojem. To najlepsza opcja dla tych, którzy szukają życiowej witalności na pół godziny.

Maca nie ma z tym nic wspólnego, bo działa krok po kroku. Zdrowe odżywianie się, oparte na przykład na świeżych owocach, to środowisko, w którym czuje się najlepiej. Wtedy odwzajemnia ten wysiłek, z dnia na dzień zwiększając swoją skuteczność.

W praktyce wygląda to tak, że gnając rano do pracy, można zjeść w biegu dwa hot dogi czy porządnego hamburgera i popić coca-colą, co spowoduje, że do obiadu będzie nam burczeć w brzuchu. Takie są efekty stylu zwanego fast food. Tymczasem maca to slow food. Dietetyczne śniadanie wsparte napojem z tego korzenia to nie zapowiedź przedwczesnego poczucia głodu, tylko czegoś zupełnie odwrotnego: sytości. Napoje i potrawy z maką najlepiej przyrządzać sobie samemu. To nie jest trudne, bo eksport tej rośliny z Peru wzrasta z roku na rok, idąc już w setki ton. Co prawda głównym jej odbiorcą są Stany Zjednoczone i Japonia, które zgarniają ponad połowę tego, co produkuje się na zagraniczną sprzedaż, ale produkty z maki dostępne są też na innych kontynentach, w tym w Europie. Wystarczy się rozejrzeć i popytać.

Maką można też uzupełnić jogurty, zupy mleczne i sałatki owocowe. Peruwiańscy producenci dodają ją również do alkoholi, czego efektem są wyborne w smaku likiery. Jak najbardziej można po nie sięgać. Z umiarem oczywiście. Ze względu na procenty, a nie zawartą w nich makę. Poza Peru najprostszą, dostępną także w Polsce postacią maki są kapsułki polecane jako suplement diety. na pewno warto po nie sięgnąć, pamiętając, że maca lubi czas i zdrowe środowisko. To, które stworzymy dla niej sami w naszych ciałach (tu kłania się kuracja oczyszczająca). Wszak zdrowia nigdy za wiele.

Piotr M. Małachowski