Bohater naszych czasów

Najpierw został mistrzem sztuk walki, potem filmową i telewizyjną ikoną wojownika. Angażował się w wychowanie młodzieży, krytykował błędy polityków i głosił Słowo Boże. W międzyczasie doczekał się też własnej kategorii dowcipów. Jest wyjątkowy, niepowtarzalny i bezkompromisowy. I mimo skończonych 75 lat nadal rozdaje celne ciosy w pojedynku dobra ze złem.

Zanim został kultowym Chuckiem Norrisem, nazywał się Carlos Ray Norris i był nieśmiałym i chorowitym dzieckiem. Urodził się 10 marca 1940 roku w małym miasteczku w Oklahomie. Jego ojcem był Indianin z plemienia Czirokezów, matką – Irlandka. Przyszły mistrz sztuk walki tuż po urodzeniu ważył niecałe trzy kilogramy i był siny z niedotlenienia. Nie miał nawet siły ssać matczynej piersi, więc rodzice karmili go za pomocą… zakraplacza do oczu.
Norrisowi udało się przeżyć, ale całe swoje dzieciństwo wspomina niechętnie. Małżeństwo rodziców rozpadło się, gdy ojciec alkoholik przepadł bez wieści. A on sam był nieśmiałym, zakompleksionym dzieckiem. W dodatku dość cherlawym, bo wcale nie garnął się do sportu. Zamiast tego wolał całymi dniami oglądać filmy. Zwłaszcza westerny, w których dobro zawsze w końcu zwyciężało ze złem. Jak sam przyznaje, z powodu braku ojca w rodzinnym domu to właśnie w westernach jako młody chłopak szukał męskiego wzorca.

Droga wojownika

Wkrótce po ukończeniu szkoły średniej Carlos ożenił się ze szkolną koleżanką Diane Holechek. Ale niezbyt długo cieszył się ożenkiem, bo zaraz potem – w 1958 roku – zaciągnął się do wojska i wyjechał do Korei Południowej. Na szczęście działania wojenne w tym rejonie już ustały, więc stacjonujący w amerykańskich bazach żołnierze mieli sporo czasu dla siebie. To właśnie wtedy Carlos zaczął uczyć się sztuk walki. I zmienił imię na przydomek Chuck (jako pierwsi nazywali go tak koledzy z jednostki).
Kiedy w 1962 roku Chuck Norris wrócił do Stanów, miał już mistrzowski czarny pas i wiedział, co chce robić w życiu. Został instruktorem karate i koreańskich stylów walki. Dodatkowo zarabiał też, biorąc udział w turniejach otwartych, w których walczyli ze sobą przedstawiciele różnych stylów i szkół.
W 1968 roku Chuck został mistrzem świata w karate – tytuł ten utrzymał aż do zakończenia kariery sportowej w 1974 roku. Stworzył też własny styl walki Chun Kuk Do. Pod okiem Norrisa szkoliło się wiele sławnych osób, między innymi Priscilla Presley i Michael Landon. A także Steve McQueen, który jako pierwszy zasugerował Chuckowi karierę filmową.

Zaginiony na ekranie

Choć był świetnym wojownikiem, to w scenach innych niż bijatyki wypadał blado. Jednak wówczas wydarzyło się coś, co wpłynęło na dalszą karierę Chucka: zadzwonił do niego dawny kolega z turniejów i treningów, Bruce Lee. Powiedział, że pracuje nad nowym filmem i szuka przeciwnika do wyjątkowej sceny walki. W ten sposób Norris wystąpił w "Drodze Smoka", a jego pojedynek z Brucem Lee w rzymskim Koloseum na stałe przeszedł do historii kina karate.
Zachęcony sukcesem Norris postanowił raz jeszcze poszukać szczęścia w Hollywood. Sam wymyślił dla siebie scenariusz. Była to historia byłego komandosa, który prowadzi prywatne śledztwo, szukając mordercy swoich przyjaciół. Chuck cztery lata szukał kogoś, kto zrealizuje film, a gdy wreszcie znalazł, okazało się, że daleko mu do arcydzieła. A jednak postać bohatera walczącego z niesprawiedliwością spodobała się widzom. Dzięki temu Norris powrócił na ekrany kin – tym razem jako porucznik Braddock, szukający w Wietnamie amerykańskich jeńców w filmie "Zaginiony w akcji".

Serial kręcony z półobrotu

Kolejne filmy Norrisa miały bardzo podobną fabułę. "Samotny wilk McQuade" czy "Oddział Delta" również przeszły do kanonu kina akcji jako historie, w których dobro w niezbyt wyszukany, ale skuteczny sposób zwycięża nad złem. Kiedy zapotrzebowanie na tego typu produkcje się wyczerpało, Chuck miał już nowy pomysł: dzięki pomocy stacji telewizyjnej CBS stworzył serial "Strażnik Teksasu" – rodzaj współczesnego westernu, w którym tytułowy ranger Cordell Walker (osobnik na wskroś uczciwy i prawy) skutecznie pokonuje wszelkiej maści typów spod ciemnej gwiazdy. Serial emitowany był nieprzerwanie przez osiem i pół roku i do dziś jest największym hitem w historii stacji CBS.
Co ważne, to właśnie Cordell Walker jest tym bohaterem, który w walce z przestępczością stosował przede wszystkim niezawodny kopniak z półobrotu – cios, który kilka lat później stał się najbardziej rozpoznawalnym atrybutem Chucka Norrisa.

Śmiech to zdrowie

"Kopniak z półobrotu" to dziś niemal tak samo rozpoznawalna ikona, jak uwieczniona przez Andy’ego Warhola puszka zupy Campbell. A sam Norris jest jedynym aktorem, który może poszczycić się własną kategorią dowcipów. Jak do tego doszło?
Wszystko zaczęło się od popularnego w USA programu satyrycznego "Late Night with Conan O’Brien". W 2005 roku w programie zaprezentowano garść żartów zatytułowanych "Chuck Norris facts" ukazujących, jak bardzo twardy, szybki i mocny potrafi być słynny aktor. Na przykład takich: tylko Chuck Norris doliczył do nieskończoności. I to dwa razy! To również on zmieścił cały Internet na jednej dyskietce, wynalazł perpetuum mobile i pobił wszystkie rekordy Guinessa. A potem pozbawił rąk Wenus z Milo i jednym ruchem ułożył kostkę Rubika (w obu przypadkach – kopniakiem z półobrotu).
Po programie ilość takich "faktów" w sieci zaczęła narastać lawinowo. Internauci prześcigali się w tworzeniu nowych i rozpowszechnianiu tych najśmieszniejszych. Dziś "Chuck Norris" to olbrzymia, osobna kategoria żartów obok dowcipów o policjantach czy blondynkach.
A co na to sam mistrz? Oczywiście gdyby chciał, pewnie wykasowałby wszystkie te żarty jednym ciosem z półobrotu. Ale nie chce. Bo nie czuje się urażony i cieszy się z takiej popularności. Zwłaszcza że przekłada się ona na przykład na 50 milionów wejść na jego oficjalną stronę internetową.

Kopniakiem do głowy

Popularność jest niezwykle ważna, kiedy chce się coś ważnego przekazać innym. A Chuck Norris to właśnie stara się robić. Również w życiu (jak w filmach) cechuje go bezkompromisowość i silne poczucie sprawiedliwości. W 1992 roku założył fundację Kickstart Kids walczącą z przemocą i handlem narkotykami w szkołach. Fundacja opiekuje się trudną młodzieżą z publicznych szkół średnich. Podopiecznym oferuje między innymi treningi sztuk walki, bo – jak twierdzi sam Norris – taki trening buduje silny charakter oparty na moralności. W zajęciach bierze udział około 5 tys. uczniów, a ponad 35 tys. już kurs ukończyło. Niektórzy absolwenci pozostają w fundacji jako instruktorzy.
Aktor nie stroni też od działalności publicznej i politycznej. Z biegiem lat coraz rzadziej kopie z półobrotu, ale za to coraz celniej uderza piórem jako felietonista w mediach internetowych i papierowych. Angażował się w kampanie prezydenckie w USA – był po stronie kandydatów z Partii Republikańskiej, między innymi George’a Busha. Popierał też interwencję w Iraku. Kiedy w 2008 roku w wyborach wygrał lewicowy Barack Obama, był to dla Norrisa ciężki cios. Od tej chwili aktor zaangażował się jeszcze mocniej w pisanie felietonów, w których regularnie krytykuje działania prezydenta USA, zarzucając mu sprzeniewierzanie się najważniejszym amerykańskim wartościom, brak poszanowania dla konstytucji i łamanie obietnic wyborczych. Ostrzega też polityków przed terroryzmem islamskim, a swoich czytelników przez zagrożeniami, jakie sprowadzi na USA wzorowanie się na polityce socjalnej Unii Europejskiej.
Chuck Norris jest też człowiekiem mocno wierzącym i angażującym się w najróżniejsze działania swojego Kościoła. Jest autorem kampanii na rzecz przywrócenia lektury Biblii w szkołach publicznych. Bardzo mocno angażował się również w promocję kontrowersyjnego filmu "Pasja" Mela Gibsona. Walczy też (wraz z serwisem Max.com) z pornografią i pedofilią w Internecie. Stanowczo sprzeciwia się legalności aborcji, krytykuje też związki homoseksualne.

75 lat po raz pierwszy

10 marca 2015 roku Chuck Norris obchodził 75. urodziny. Niektórzy podkreślają, że były to jego PIERWSZE 75. urodziny. Fani twierdzą też, że Chuck Norris pożyje jeszcze długo, bo na przykład nie grozi mu atak serca (wszak nikt nie ma odwagi zaatakować Chucka Norrisa). Gdyby więc znany aktor miał "kopnąć w kalendarz", to wyłącznie dla zabawy – czyli z półobrotu.

Michał Piotrowski