Koronawirus

Czy vilcacora jest ratunkiem?

Od kilku miesięcy świat boryka się z kolejną epidemią wywołaną przez koronawirusa. Kolejną, bo koronawirusy ze sporą regularnością niepokoją ludzkość. Było tak w roku 2002, gdy wywołały one epidemię SARS, oraz w roku 2012, kiedy na Bliskim Wschodzie doszło do epidemii MERS. Wirus, który pojawił się w Chinach w końcu ubiegłego roku, opatrzony został symbolem nCov-19. Jest bardzo podobny do tej odmiany patogenu, która wywołała epidemię SARS.

Koronawirusy są znane od kilkudziesięciu lat. W dużym stopniu odpowiedzialne są za łagodne infekcje. Co jakiś czas pojawiają się jednak takie ich mutacje – zwykle przechodzące ze zwierząt na ludzi – przed którymi ludzki organizm nie potrafi się skutecznie bronić, bo styka się z nimi po raz pierwszy. Wtedy dochodzi do epidemii i do nerwowego poszukiwania szczepionki.

Porównanie

W czasie epidemii SARS – zespołu ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej, zarażonych zostało około 8000 osób, z czego zmarło około 800 chorych.

W czasie epidemii MERS – bliskowschodniego zespołu oddechowego, zarażonych zostało 2500 osób, a zmarło 858.

Koronawirus, który obecnie nas nęka, zdaje się być w mniejszej mierze śmiertelny niż te wirusy, które wywołały epidemie SARS i MERS. Jak dotąd uśmierca on około 2–3 proc. zakażonych. Zaraża jednak znacznie więcej ludzi. Przypuszcza się, że jeden chory może zarazić pięć do sześciu osób. W przypadku SARS były to 2–3 osoby. Najbardziej narażeni na zakażenie tym wirusem są ci, którzy już cierpią na jakąś inną dolegliwość układu oddechowego.

Pytanie o pochodzenie

Wirus nCov–19 swoje źródło ma wśród nietoperzy. Na ludzi został jednak prawdopodobnie przeniesiony poprzez łuskowce, węże albo ryby z grupy jesiotrowatych. „Transfer” mógł mieć miejsce na rynku w jedenastomilionowym Wuhan w Chinach, gdzie zwierzęta przeznaczone na sprzedaż i ciżba kupujących tłoczą się na stosunkowo niewielkiej przestrzeni. Istnieje też inna teoria: nCov–19 miał uciec z chińskiego laboratorium wojskowego...

Co zrobić?

W roku 2003, gdy na łamach „Żyj Długo” pisaliśmy o zagrożeniu wywołanym przez SARS, zwróciliśmy się do znanego nestora medycyny peruwiańskiej, prof. Manuela Fernandez Ibarguéna z pytaniem, co robić w obliczu epidemii, w sytuacji, kiedy brak jest szczepionki.

Usłyszeliśmy wtedy, że „istota obrony organizmu przed koronawirusami wywołującymi SARS sprowadza się do wzmocnienia systemu immunologicznego. Podatność na (...) [nie] wykazują bowiem osoby o rozregulowanym systemie odpornościowym.(...) Moim zdaniem – mówił profesor – w sytuacji braku szczepionki na szeroką skalę powinny być stosowane preparaty immunomodulujące. Podwyższony mur odpornościowy wzniesiony wokół organizmu powinien utrudniać samo zakażenie, a w sytuacji gdyby do niego doszło – przyspieszałby i ułatwiał powrót do zdrowia”.1

Profesor Fernandez, który na naszych łamach opublikował nawet specjalne memorandum w tej sprawie2, był zdania, iż „pacjenci i lekarze powinni sięgnąć do bogatej amazońsko-andyjskiej apteki, w której istnieje kilka roślin aktywizujących system odpornościowy. Najbardziej predestynowana do tego celu wydaje się vilcacora – (...) [mówił]. – Jej działanie jest na tyle elastyczne, iż niezależnie od zmienności wirusa jej aplikowanie powinno przynieść zamierzony skutek. Wiedza i przekonanie o tym pozwalają mi patrzeć w przyszłość z optymizmem.”3

Memorandum prof. Fernandeza

Natomiast we wspomnianym „Memorandum” profesor pisał: „Jak Państwo zapewne wiecie, od dawna postuluję stosowanie preparatów z Uncaria [tomentosa] jako tzw. szczepionki ekologicznej w okresach wzmożonego zapadania na grypę i schorzenia dróg oddechowych. Ich zaletą jest to, iż można podawać je zarówno profilaktycznie przed infekcją, jak i leczniczo w czasie jej trwania (inaczej niż w przypadku tradycyjnych szczepionek; stąd jej »ekologiczność«). Ponadto poprzez modulujące (a więc bardzo elastyczne) działanie preparaty te można stosować do zwalczania wirusów ulegających ciągłym mutacjom”.4

Dziś, w obliczu nowej epidemii wywołanej przez koronawirusa, postulaty te ani trochę nie straciły na aktualności. Potwierdzają to trzy fakty:

Po pierwsze – nowy koronawirus łatwo ulega mutacjom.

Po drugie – najbardziej narażone na zakażenie nim są osoby, które już na coś chorują.

Po trzecie – w leczeniu zakażenia wirusem nCov–19 przydatne okazują się preparaty do powstrzymywania zarażenia wirusem HIV (a wiadomo, że do tego samego celu bardzo dobrze nadaje się także vilcacora.)

Po twierdzają to inni eksperci:

Prof. dr hab. Jerzy Łukasiak: – Przyjmowanie vilcacory w okresie zagrożenia koronawirusem jest bardzo uzasadnione. Dlatego, że ekstrakty z tej rośliny posiadają silne działanie przeciwwirusowe i przeciwbakteryjne. A także dlatego, że Uncaria tomentosa znakomicie wzmacnia układ odpornościowy.

Lek med. Marek Prusakowski: – Dopóki nie będzie specyficznej szczepionki przeciwko nowej odmianie koronawirusa, działanie na podwyższenie aktywności systemu odpornościowego jest jak najbardziej wskazane.

Roman Warszewski

1) Wit Romanowski, Vilcacora kontra SARS w: „Żyj Długo. Vilcacora” nr 6/43, 2003, s. 8

2) Manuel Fernandez Ibarguén, Memorandum..., jak wyżej, s. 9

3) Wit Romanowski, jak wyżej

4) Manuel Fernandez Ibarguén, jak wyżej. Prof. Manuel Fernandez Ibarguén zmarł w roku 2016.