Vilcacora

Słupy milowe

W roku 2019 mija 20 lat, odkąd vilcacora trafi ła do Polski. Jako czasopismo towarzyszyliśmy jej od samego początku (włączając nawet przez pewien czas jej nazwę do tytułu). Wiele naszych publikacji to swoiste słupy milowe na owym vilcacorowym szlaku. Z perspektywy właśnie upływających dwóch dekad, warto niektóre z nich sobie przypomnieć.

nie będę trzymać się porządku chronologicznego. Praktyczną historię vilcacory ostatnich dwudziestu lat podzielimy na trzy działy: puszczę, działanie i świat.

Na początku była puszcza

W roku 2014, w numerze 2, w artykule pt. „Jak odkryliśmy vilcacorę” wróciliśmy do samego początku. Przypomnieliśmy rok 1998, kiedy w czasie wyprawy na płaskowyż marcahuasi po raz pierwszy spotkałem się z polskim duchownym mieszkającym od kilku dziesięcioleci w Peru o. Edmundem Szeligą, od którego po raz pierwszy usłyszałem o tajemniczej, a zarazem bardzo dobroczynnej roślinie amazońskiej od tysiącleci stosowanej przez tamtejszych Indian w celach terapeutycznych. Na co? Praktycznie na wszystko.

– Jak to możliwe? – z niedowierzaniem pytałem wtedy sędziwego salezjanina.

– Możliwe – odpowiadał. – Bo roślina ta wzmacnia układ odpornościowy człowieka. Pomaga zmobilizować nasz naturalny system obronny. System, którego możliwości często nie doceniamy.

Wkrótce potem badania naukowe potwierdziły, że vilcacora (Uncaria tomentosa) jest jednym z najsilniejszych antyoksydantów i że wchodzące w jej skład substancje aktywne bardzo wzmacniają działanie systemu immunologicznego. Pierwszy krok został zrobiony.

W roku 2015, w numerze 4, w artykule pt. „Vilcacora. Z puszczy do laboratoriów” opisaliśmy drogę vilcacory z amazońskiej gęstwiny na (laboratoryjne) salony. Zaczęliśmy od legendy Indian Ashaninków, w której Tasurinchi, jeden z wojowników tego plemienia, spotyka w puszczy zwierzęta, a te pouczają go, że gdy odczuwa ból (gardła, głowy, kończyn etc.), zawsze warto skorzystać z jednej rośliny: vilcacory. Wtedy ulga murowana.

Opowieść tę, w tym artykule, zderzyliśmy ze współczesnymi poglądami naukowców na temat vilcacory. I to z rodzimego podwórka. Prof. Iwona Wawer z Warszawskiego uniwersytetu medycznego w jednej ze swych publikacji stwierdzała: „Jest nieprawdopodobne, aby za tak różnorodną aktywność w leczeniu chorób odpowiadała jedna substancja lub nawet grupa związków. Logicznym wyjaśnieniem jest to, że bioaktywne związki z ekstraktu [tej rośliny] mają wpływ na układ immunologiczny”. rozważając, jaka substancja wchodząca w skład vilcacory za takie działanie jest odpowiedzialna, prof. Wawer stwierdza: „Są to alkaloidy oksoindolowe. Uncaria tomentosa zawiera dwa typy alkaloidów oksoindolowych – pentacykliczne i tetracykliczne. (…) Alkaloidy pentacykliczne oddziałują na układ immunologiczny, podczas gdy tetracykliczne działają na ośrodkowy układ nerwowy”.

Ważna była też publikacja z roku 2000, z historycznego numeru 1 czasopisma, pt. „Odpowiedź z Peru. Relacje polskich lekarzy”. Zawarte w niej zostały doświadczenia czwórki polskich lekarzy, którzy postanowili na miejscu, w Ameryce Południowej zweryfikować to, co do tamtej pory na temat vilcacory wiedzieli tylko z relacji prasowych. Cytować ich można by, oczywiście, długo. Poprzestańmy na jednej wypowiedzi: „Stwierdzono, że vilcacorę najlepiej jest stosować razem z [innym środkiem] sangre de drago, a w indywidualnych przypadkach także z innymi jeszcze preparatami roślinnymi (…).

W ten sposób wzmacnia się efekt terapeutyczny. Zjawisko to nazywa się synergizmem addytywnym, co (…) oznacza, że łączne działanie wszystkich preparatów wzmacnia działanie każdego z preparatów z osobna”.

Vilcacora w działaniu

W roku 2015, W numerze 10/11, postanowiliśmy odpowiedzieć na podstawowe pytanie: dlaczego vilcacora jest tak dobra? Dlaczego na system odpornościowy działa lepiej niż wiele innych środków roślinnych? Uczyniliśmy to w artykule pt. „Vilcacora – esencja odporności”.

Więc dlaczego jest tak dobra? Po pierwsze dlatego, że alkaloidy, poprzez swoją obecność w organizmie, zmuszają limfocyty do większej ruchliwości, a więc utrzymują je w podwyższonej gotowości, gdy do organizmu dostaną się już nie alkaloidy, lecz patogeny – bakterie czy wirusy. Po drugie – dlatego, że alkaloidy pentacykliczne mają strukturę drobnocząsteczkową, przez to łatwiej jest im dostać się do wszystkich zakątków organizmu. A po trzecie – ich pierścieniowa budowa ma postać lewoskrętną, przez co organizm traktuje je jako swoje, naturalne. Dzięki temu alkaloidy pentacykliczne mogą dłużej utrzymywać się w organizmie, dłużej działać.

W roku 2000, w numerze 6, zamieściliśmy bardzo interesujący artykuł pt. „Vilcacora leczy ofiary Czarnobyla”. Czytamy w nim m.in., że liofilizowany wyciąg z Uncarii tomentosa (czyli z vilcacory), „podano 44 osobom, z tego 25 chorym z trwałymi uszkodzeniami systemu odpornościowego organizmu oraz z zaburzeniami produkcji komórek krwi, powstałymi w wyniku katastrofy elektrowni atomowej w Czarnobylu. Preparat z vilcacory był także podawany 8 chorym cierpiącym na postępującą przewlekłą białaczkę limfatyczną trzeciego stopnia”. Wyniki kuracji były bardziej niż obiecujące. „W procesie leczenia tym preparatem – czytamy – zanotowano zmniejszenie się liczby wczesnych postaci komórek białaczkowych i wzrost liczby limfocytów B. Wykazano, że (...) [vilcacora – rW] u chorych z białaczką powoduje różnicowanie, czyli dojrzewanie komórek białaczkowych, co jest niezbędne do poprawy ich funkcji i ograniczenia choroby”.

W roku 2004, w numerze 10, w nie mniej interesującym tekście pt. „Kapitulacja pałeczki ropy błękitnej” odnotowaliśmy, że młody naukowiec Andrzej Prokopiuk z Zakładu Morfogenezy Instytutu Biologii Eksperymentalnej UW zajął się dotychczas słabo poznanymi pałeczkami ropy błękitnej, „których szczepy znane są medycynie jako bakterie wywołujące zapalenie opon mózgowych, zakażenia dróg moczowych i zakażenia dróg oddechowych – często o ciężkim przebiegu zagrażającym życiu chorych z obniżoną odpornością”. I co stwierdził? „Dowiódł (…), że vilcacora jest również zwycięzcą w walce z groźnymi pałeczkami ropy błękitnej”. Brawo!

W roku 2017, w numerze 6, w artykule pt. „Cztery pory vilcacory” zwróciliśmy uwagę na bardzo ważny praktyczny aspekt stosowania vilcacory: że de facto należy stosować ją przez cały rok. W okresie jesienno-zimowym, kiedy jesteśmy narażeni na infekcje i przeziębienia, na podniesienie odporności, natomiast wiosną, latem i jesienią na poprawę ruchomości stawów, ponieważ – jak wykazały badania – vilcacora, poprzez swoje silne działanie antyoksydacyjne, redukuje wytwarzanie prozapalnego czynnika TNF-alfa, powodującego bóle stawów.

Vilcacora na świecie

W roku 2003, w numerze 11, opublikowaliśmy wywiad z dr. Yezhou Shengiem, badaczem vilcacory z Biomedycznego Centrum Uniwersytetu w Lund, w Szwecji, pt. „Inteligentna i fascynująca”. Dr Sheng w rozmowie tej stwierdził m.in.: „Ponad wszelką wątpliwość mogę powiedzieć, że Uncaria tomentosa może być ważnym narzędziem farmakologicznym. Posiada silne właściwości cytostatyczne, immunomodulujące i antyzapalne. To, co wynika z tysiąca lat doświadczeń południowoamerykańskich Indian, znajduje w tej chwili potwierdzenie w laboratoriach”. I dalej: „Uncaria działa na system immunologiczny i dostosowuje jego sprawność do potrzeb organizmu. Nie tyle aktywizuje go, co go moduluje. To (…) przejaw jej «inteligentnego» działania. Można przypuszczać, że wynika to z tego, iż vilcacora działa dwutorowo: po pierwsze poprzez system immunologiczny i układ krwiotwórczy; po drugie – bezpośrednio na komórki. Ta podwójna droga dostępu do organizmu może tłumaczyć wielką siłę oddziaływania tej rośliny”.

W tym samym roku, w numerze 6, w artykule „Vilcacora z bioreaktorów” pisaliśmy o tym, że w związku z zagrożeniem vilcacory w jej naturalnym środowisku na świecie podejmowane są coraz liczniejsze próby hodowania tej rośliny w sztucznych warunkach.

Dr radosław Pilarski pisał: „Podejmowane są (…) wysiłki rozmnażania i hodowli vilcacory w warunkach «in vitro». mowa tu przede wszystkim i mikropropagacji – różnych technikach klonowania roślin opartych na zjawisku totipotencji komórek, polegającej na zdolności pojedynczej komórki roślinnej do regeneracji całej rośliny. W praktyce oznacza to, że dowolny fragment vilcacory może być rozbity na tysiące jednokomórkowych cząstek, z których każda umieszczona w odpowiedniej pożywce z dodatkiem witamin i fitohormonów odtworzy identyczną pod względem informacji genetycznej roślinę potomną”.

W roku 2015, w numerze 6, opublikowaliśmy reportaż pt. „Vilcacora na końcu świata”, w którym opisałem podróż do jednego z najmniej dostępnych zakątków Peru – do największego petroglifu w peruwiańskiej Amazonii, do Pusharo na terenie wielkiego rezerwatu biosfery manu. Tam, w odległej indiańskiej wiosce, w niejednej z chat, odnalazłem pieczołowicie przechowywane wiórki z pnącza, jakim w naturalnych warunkach jest vilcacora. Gdy zapytałem, jak ta roślina jest tam nazywana, powiedziano mi, że jest to paratodo.

- Paratodo? – zdziwiłem się. – Bo ja tę roślinę znam pod całkiem inną nazwą…

– My mówimy na nią paratodo, bo ta roślina to planta medicinal – roślina lecznicza i działa para toto – czyli na wszystko.

– Ach tak – teraz byłem znacznie mniej zdziwiony.

Koło się zamknęło.

Roman Warszewski