Zdrów jak ryba (albo przynajmniej żabka)

Latem, kiedy jest ciepło, mamy do wyboru wiele form rekreacji i łatwo nam dbać o kondycję. Ale co zrobić jesienią, gdy słoneczną pogodę zastępują deszcze i słota? Odpowiedź jest prosta – jeśli już mamy moknąć, moknijmy w basenie.

Specjaliści zgodnie przyznają, że regularne wizyty na pływalni to najlepszy sposób na utrzymanie lub poprawę formy. Oczywiście pod warunkiem, że nie tylko moczymy się w ciepłej wodzie, ale spędzamy ten czas aktywnie, czyli pływając. Pływanie jest bowiem najwszechstronniejszą formą ruchu – nie tylko modeluje, uzdrawia i wzmacnia, lecz także znakomicie relaksuje.

Wpław po zdrowie

Zdrowotne aspekty pływania można by wymieniać bardzo długo. Ta forma ruchu ma zbawienny wpływ na układ krążenia: serce bije miarowo, a cały organizm dotlenia się równomiernie. Ale też na układ kostny: w wodzie pracują wszystkie stawy i partie mięśni odpowiedzialne za prawidłową postawę. To jeszcze nie koniec – pływanie zwiększa pojemność płuc i wzmacnia mięśnie oddechowe. A skoro już o mięśniach mowa – zależnie od stylu, płynąc, wzmacniamy mięśnie brzucha, grzbietu, rąk, nóg i kręgosłupa, a w efekcie – modelujemy całą swoją sylwetkę i pozbywamy się nadmiaru tkanki tłuszczowej. Tym skuteczniej, że w wodzie lepiej pracuje też nasz układ trawienny, pęcherz i nerki. Pływanie jest również znakomitym sposobem na poprawę samopoczucia, pozbycie się stresu i relaks.
Nic dziwnego, że lekarze polecają regularne wizyty na basenie każdemu – niezależnie od wieku czy kondycji. Coraz częściej pojawiają się tam rodzice z dziećmi w wieku niemowlęcym – szkraby doskonale radzą sobie w wodzie (posiadają wrodzoną zdolność wstrzymywania oddechu), szybko uczą się pływać, a przy tym od małego hartują się i nabierają odporności. Zalety pływania powinna docenić również młodzież – rozwijającemu się organizmowi, zwłaszcza narażonemu na wady postawy, przydaje się regularna gimnastyka poprawiająca sprawność ruchową. Natomiast osoby w średnim wieku i starsze mogą dzięki pływaniu utrzymać się w dobrej kondycji, opóźnić oznaki starzenia się, a także – w przypadku różnych dolegliwości – szybciej powrócić do zdrowia.

Pływać, ale jak?

Coraz więcej basenów budowanych jest obecnie w formie aquaparku, czyli miejsca przeznaczonego przede wszystkim do wodnych zabaw i pluskania. Oczywiście takie harce są przyjemne, ale mają raczej znikomy wpływ na kondycję. Na szczęście można tam znaleźć tradycyjny basen, który zazwyczaj jest nieco głębszy i ma wydzielone tory do pływania. To właśnie on posłuży nam do treningu. Zanim jednak wskoczymy do wody, pamiętajmy o rozgrzewce. Kilka ćwiczeń rozciągających – skłonów, skrętów, wymachów – przygotuje nasze mięśnie do wysiłku i zapobiegnie skurczom.
Samo pływanie powinno trwać co najmniej pół godziny, zwłaszcza jeśli chcemy się pozbyć zbędnych "fałdek". Mniej więcej po trzydziestu minutach organizm zaczyna bowiem spalać energię zmagazynowaną w tkance tłuszczowej. Fachowcy radzą, by pływać bez przerwy, jednym rytmem, pauzując jedynie na krótki odpoczynek co około 10 minut. Warto też zmieniać style i co jakiś czas poruszać się również stylem grzbietowym. Na koniec treningu można natomiast skorzystać z dobrodziejstw aquaparku, czyli z różnego rodzaju masaży i biczów wodnych. Pozwolą one odpocząć mięśniom po wysiłku. Jeśli istnieje taka możliwość, warto też rozważyć wizytę w saunie.
Trzeba jednak pamiętać, że pływanie wymaga systematyczności. Nie jest to metoda, która po jednej czy dwóch wizytach na pływalni będzie skutkować utratą wagi i poprawą formy. Nie – tu liczy się wytrwałość. Fachowcy oceniają, że w przypadku spędzania 2–3 godzin na basenie tygodniowo, pierwszymi widocznymi efektami treningów będziemy mogli się cieszyć po około sześciu miesiącach.

Hartowanie z dreszczykiem

Niewątpliwą zaletą korzystania z basenu jest to, że nie jesteśmy uzależnieni od warunków pogodowych. Z drugiej strony – jednym z niewątpliwych walorów nowych obiektów, takich jak termy i aquaparki, jest możliwość wypłynięcia poza budynek i kąpieli w ciepłej wodzie, ale pod gołym niebem. Taka kąpiel, a nawet chwilowe wyjście z basenu na mróz, dodatkowo hartuje organizm. Trzeba jednak uważać, żeby nie przeszarżować – hartowanie, aby było skuteczne, powinno się bowiem odbywać stopniowo. Zacznijmy więc od krótkich wypadów na brzeg, a nacieranie się śniegiem zostawmy sobie na przyszłość.

Niewidzialne zagrożenie

Wybierając się na basen, warto pamiętać, że jest to miejsce publiczne, z którego korzystają ludzie o różnym poziomie higieny osobistej. Mimo że zazwyczaj obiekty są na bieżąco dezynfekowane, czasem można się w nich natknąć na różne "niespodzianki" – substancje pochodzenia organicznego: śluz, pot, naskórek, mocz, a nawet treści pokarmowe i bakterie kałowe. W wodzie pływają również najróżniejsze drobnoustroje i grzyby. Te ostatnie można też "napotkać" na brzegach basenów, w przebieralniach, sanitariatach i pod prysznicami. Spośród basenowych zagrożeń dermatolodzy najczęściej wymieniają grzybicę stóp, infekcje intymne, zapalenie pęcherza, a także infekcje uszu.
Aby uniknąć kłopotów i bezpiecznie korzystać z pływalni oraz wszystkich znajdujących się na basenie obiektów, warto się stosować do kilku prostych zasad. Przede wszystkim zawsze należy brać prysznic przed kąpielą i po niej. Poza tym trzeba koniecznie wkładać klapki – najlepiej z tworzywa sztucznego, bo nie tylko zabezpieczają stopy przed kontaktem z podłogą, ale są też łatwe do czyszczenia i suszenia. Powinniśmy też pamiętać o tym, by nie siadać bezpośrednio na ogólnodostępnych leżakach, ale nakrywać je najpierw własnym, przyniesionym ze sobą ręcznikiem (po powrocie do domu należy go wyprać w wysokiej temperaturze). No i jeszcze jedno – w myśl zasady "nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe" darujmy sobie wypad na basen w przypadku jakiejś infekcji, zwłaszcza dolegliwości układu moczowo-płciowego i chorób skórnych.

Nie umiesz pływać? To nic!

No dobrze, ale co z osobami, które nie umieją pływać? Je również zachęcamy do wizyty na basenie. Przede wszystkim dlatego, że na miejscu niemal zawsze znajdują się instruktorzy, którzy chętnie udzielą wskazówek i porad z zakresu nauki pływania. Pod czujnym okiem fachowców będzie ona nie tylko łatwiejsza, ale i bezpieczniejsza.

Kiedy do wody?

Na basen możemy wybrać się niemal o każdej porze dnia – zarówno rano, jak i wieczorem. Dlatego jest to doskonała forma aktywności dla osób niedysponujących nadmiarem wolnego czasu – matek z dziećmi czy na przykład zapracowanych biznesmenów. Musimy jednak pamiętać, że zarówno poranna, jak i popołudniowa wizyta na pływalni ma swoje wady i zalety.
Rano, tuż po przebudzeniu, nasz poziom energii jest bardzo niski. Mięśnie też nie są jeszcze rozgrzane, więc wzrasta ryzyko kontuzji. Z drugiej strony poranne ćwiczenia są efektywniejsze jeśli chodzi o spalenie tłuszczu – brak glikogenu sprawia, że organizm szybciej sięga po zmagazynowane zapasy tłuszczu. Efektem porannego wysiłku będzie również lepsze spalanie kalorii przez całą resztę dnia. Wydzielająca się podczas pływania endorfina, zwana hormonem szczęścia, pobudzi lepiej niż najlepsza kawa i doda nam pozytywnej energii na cały dzień.
Pływając wieczorem, nie musimy się raczej obawiać kontuzji. Ciało jest rozgrzane, a bywa nawet, że – no właśnie – zmęczone. Dlatego zdecydowanie lepiej wybrać się na basen wczesnym popołudniem. Najlepszą porą na ćwiczenie mięśni i wytrzymałości są godziny pomiędzy 14.00 a 19.00, kiedy nasze ciało jest gotowe nawet na duży wysiłek.

Jadłeś – nie płyń, pływałeś – zjedz

Pewna popularna teza mówi, że nie powinno się pływać po jedzeniu. Dlaczego? Choćby dlatego, że wysiłek fizyczny tuż po posiłku (zwłaszcza obfitym) może wywołać kolkę, czyli skurcz mięśni jelit. Najgorsze jest jednak to, że znacznie obniża się wówczas nasza koncentracja i sprawność fizyczna – organizm jest zajęty trawieniem i to temu procesowi poświęca znaczną część energii. Warto więc tak zaplanować wizytę na pływalni, by od ostatniego posiłku dzieliła ją nie mniej niż godzina.
Od razu jednak uprzedzamy – całkowita rezygnacja z posiłku też nie jest dobrym rozwiązaniem. W tej sytuacji, z braku innego "paliwa" organizm spala bowiem nie tylko tłuszcz, ale też i same mięśnie.
Natomiast po wyjściu z basenu sięgniecie po coś do zjedzenia jest nawet wskazane. Byle nie był to posiłek ciężki i tłusty, bo wyposzczony organizm wchłonie tłuszcz niczym gąbka i cały wcześniejszy wysiłek pójdzie na marne.

Moc kosmicznych doznań

W wodzie odczuwalny ciężar ciała obniża się do około 10–15 proc. faktycznej wagi. Oznacza to, że przy wadze 60 kg czujemy się, jakbyśmy ważyli zaledwie od 6 do 10 kg. Uczucie tej lekkości towarzyszyć nam będzie nawet jakiś czas po wyjściu z basenu. To również może być znakomitą rekomendacją regularnych wizyt na pływalni.
A jeśli dołożyć do tego wszystkie inne wymienione wcześniej walory pływania, wniosek nasuwa się sam: chcesz być zdrów jak ryba? To pływaj!

Michał Piotrowski