Cukrzyca

Pożyteczny tercet: cuti-cuti, pasuchaca, nopal

Mimo że cukrzyca w Ameryce prekolumbijskiej należała do rzadkości, bo tubylcy utrzymywali zdrową dietę i nie siedzieli przy komputerze, południowoamerykańska farmakopea ma do zaoferowania kilka bardzo skutecznych roślin antydiabetycznych. Można odnieść wrażenie, że czekały one na przybycie Europejczyków, a potem na nas – zaczadzonych cywilizacją ludzi XXI wieku.

– Rzecz w tym, że są to rośliny, tak bym to nazwał, bardzo wszechstronne – mówi dr Felipe Mirez. – Dlatego były znane od bardzo dawna. Ich działanie przeciwcukrzycowe doceniliśmy dopiero my. Natomiast dawni mieszkańcy tych ziem stosowali je w całkiem innym celu. Na przykład pierwsza z tych roślin – cuti-cuti (Notholaena nivea) od dawien dawna stosowana była w Ameryce Południowej na schorzenia dróg oddechowych. Piszą o tym m.in. autorzy „Ziołolecznictwa mazońskiego i andyjskiego” pod red. dr Katarzyny Żurowskiej. Kiedy ktoś kasłał, pił napar z cuti-cuti i zwykle bardzo szybko przynosiło to ulgę. (Właśnie dlatego cuti-cuti jest rośliną, o której warto pamiętać w czasach pandemii.) O innych działaniach tego zioła dowiedziano się dużo później.

Druga – pasuchaca (Geranium dielsianum) generalnie poprawiała samopoczucie, bo po jej zażyciu organizm był jakby silniejszy i bardziej wydolny. Wynikało to z faktu, że pasuchaca ma bardzo wyraźne właściwości antyoksydacyjne. Tubylcy tego oczywiście nie wiedzieli, zauważyli jednak, że po pasuchace czują się po prostu lepiej. I dlatego włączyli ją do swej dawnej farmakopei.

Trzecia roślina to nopal (Opuntia ficus-indica) – słynny meksykański kaktus, który uwieczniony został nawet w godle tego kraju. Od wieków stanowi on cenny składnik środkoamerykańskiej kuchni. Dawni mieszkańcy Meksyku szybko spostrzegli, że nopal wzmacnia ich i czyni bardziej odpornymi. Spożywali go więc w postaci sałatek. Pozbawione kolców płatki kaktusa albo gotowano, albo suszono, a następnie, drobno pokrojone, spożywano. Można powiedzieć, że znakomity suplement diety (oczywiście nieznali tego pojęcia) uczynili ważnym składnikiem swojego jadłospisu. Bardzo rozsądnie!

Te właściwości, o których z czasem można było się dowiedzieć nie tylko od miejscowych curanderos, ale także od kronikarzy i misjonarzy pracujących na tych terenach w czasie kolonizacji, spowodowały, że każdej z tych roślin z osobna zaczęto się dokładniej przyglądać. Obserwacje zwykle szybko potwierdzały obiegowe relacje tubylców. Do dzieła wzięli się specjaliści. Zaczęli analizować skład tych ziół – czyli to, co decyduje o ich wyjątkowości. Stopniowo wiedza na ten temat rosła. W tym samym rytmie, często, rosło też zdziwienie.

Okiem biologa

Cuti-cuti to niewielka roślina osiągająca maksymalnie 20 cm wysokości. Jej liście przypominają… pióra! Nie jest zbyt zielona. W zasadzie – co stanowi jej ważną cechę rozpoznawczą – jest szara. A to dlatego, że przez długi czas jej liście pokryte są zarodnikami, te zaś mają srebrzysty kolor. Wygląda więc tak, jakby cuti-cuti przez większą cześć swego okresu wegetacyjnego było suche. Ale to błędne wrażenie. Roślina cały czas żyje i gromadzi siły, by w odpowiedniej chwili podzielić się z nimi z pacjentami.

Pasuchakę trudno pomylić z inną rośliną z uwagi na jej bardzo interesujące i urozmaicone liście. Ta planta medicinal w różnych swych częściach nie ma bowiem identycznego listowia. Zmienia się ono w zależności od ułożenia na łodydze. Liście z głównej łodygi po każdej stronie mają trzy ząbki. Natomiast te położone na bocznych łodygach – tylko dwa. Jedne i drugie mają jednak owalny kształt i określa się je mianem listowia ogonkowego. Urozmaicona forma zewnętrzna rośliny jest jakby zapowiedzią jej bogatego wnętrza – bardzo urozmaiconego składu chemicznego.

Jak wygląda nopal – chyba każdy wie. To kaktus o łodydze w postaci owalnych, kolejno wyrastających płaskich płatków, z których sterczą długie, sztywne kolce. Każdy wie, bo nopal występuje we wszystkich szanujących się westernach, których akcja rozgrywa się na meksykańskim pograniczu (nie mylmy go jednak z równie słynnymi kaktusami świecznikowymi). Według azteckiej legendy, miejsce założenia ich stolicy wyznaczył właśnie nopal. Na kaktusie siedzieć miał orzeł pożerający serce węża. Indianie uznali to za znak, że właśnie w tym miejscu to, co niskie (wąż), ginie z szponach tego, co wysokie (orła). W interpretacji tej zabrakło kaktusa, a on, wraz ze swymi dobroczynnymi właściwościami terapeutycznymi, zapewne powinien zostać do niej włączony.

Okiem farmakologa

Prof. dr hab. Jerzy Łukasiak, znany farmaceuta i farmakolog mówi:

– Oczywiście długo mógłbym epatować nazwami różnych związków, które wchodzą w skład tych trzech roślin. Mógłbym wymieniać flawonoidy, saponiny, glikozydy antocyjanowe, różne śluzy, żywice, olejki eteryczne i jeszcze wiele innych. Ale nazwy te zwykle Czytelnikom nic nie mówią, a często wprowadzają wręcz zamęt. Powiem więc tak: każda z tych roślin ma bardzo unikatowy skład chemiczny. Pod wieloma względami wręcz niepowtarzalny. A owa niepowtarzalność decyduje o ich skutecznym działaniu terapeutycznym. W innych częściach świata trudno byłoby znaleźć równie oryginalne ich odpowiedniki.

Okiem praktyków

Dr Leslie Taylor uważa, że mimo iż punkt wyjścia zainteresowania tymi trzema roślinami był inny, dziś przede wszystkim docenia się je jako zioła bardzo skutecznie wspomagające leczeni cukrzycy, zwłaszcza cukrzycy typu II. Mówi:

– Cuti-cuti stosowane jest w stanach zaburzeń działania trzustki, a także w leczeniu wielu schorzeń układu moczowego. Jednak cukrzyca wysuwa się zdecydowanie na plan pierwszy. Cuti-cuti podawane w postaci ekstraktu alkoholowego – jak wynika z doświadczeń z mojej wieloletniej praktyki – daje bardzo dobre rezultaty. Są one tak pozytywne, że pacjentom nie przeszkadza nawet dość gorzki smak kropli.

– A pasuchaca?

– Pasuchaca także poprawia i reguluje pracę trzustki. Odpowiadają za to jej zdolności antyoksydacyjne, a więc naprawcze. Dlatego jej przyjmowanie w cukrzycy jest także bardzo uzasadnione. Ja zwykle zalecam kapsułki zawierające susz lub suchy wyciąg z jej liści. W tej formie łatwiej ją przyjmować niż cuti-cuti w postaci płynnej.

– A jeśli obie te rośliny podawać jednocześnie?

– To – szczerze mówiąc – jest najlepszym rozwiązaniem. Ja zwykłam polecać moim pacjentom obie rośliny – rezultaty są bardzo pozytywne. Przy podawaniu pasuchaki i cuti-cuti dochodzi do bardzo szybkiego ustabilizowania się poziomu glukozy we krwi. Jest ono szybsze i trwalsze niż wtedy, gdy podajemy tylko jedno z tych ziół.

Pełna treść artykułu w najnowszym wydaniu "Żyj Długo".