Jak odkryłem makę

Z maką (Lepidium meyenii) spotkałem się w zasadzie przypadkiem – przy okazji studiowania zalet zupełnie innej, choć wywodzącej się również z Peru rośliny o nazwie Uncaria tomentosa. Jako że jestem niedowiarkiem, naczytawszy się o cudownych własnościach tego pnącza, gdy trafiła mi się okazja poznania tej rośliny w jej ojczyźnie, nie wahałem się ani chwili. I gdy dobry los, wspomagany działaniami dobrych ludzi, dał mi tę szansę, wówczas wraz z kilkoma lekarzami oraz tłumaczem, dziennikarzem i autorem wielu książek w jednej osobie, Romanem Warszewskim, wyruszyłem na spotkanie z medycyną andyjską i amazońską.

Przy ognisku w puszczy

I tak podróżując po całym kraju trafiliśmy do Pucallpy. Tam wieczorami siadaliśmy przy ognisku. Przy akompaniamencie cykad, wyjców oraz ptactwa wszelakiego rodzaju wsłuchiwaliśmy się w półgłosem opowiadane przez curanderos historie – ni to przypowieści, ni to legendy, ni to wspomnienia. Właśnie wtedy po raz pierwszy usłyszałem o fenomenie el Nińo. Jest to zjawisko występujące co kilka lat, mające związek z huraganami nazywanymi pieszczotliwie przez Latynosów nińo – dzieciątko. Otóż w okresie nasilenia się tego zjawiska w Ameryce Południowej obserwuje się zanik opadów (nawet w porze deszczowej) na terenach znanych z ich dużej ilości w skali roku, z jednoczesnym nasileniem opadów na terenach pustynnych. O ile te ostatnie wychodzą na tym fenomenie bardzo dobrze, gorzej jest z terenami uprawnymi, gdzie susza oznacza głód. Antropolodzy przebywający na płaskowyżu Junin w okresie takiej suszy i głodu zauważyli, iż ludność miejscowa do swych skromnych posiłków dodaje jakieś małe bulwy, wyciągane z trzcinowego poszycia domostw. Okazało się, że są to zasuszone korzenie maki przechowywane na czarną godzinę. Maki, która mimo wielu lat suszenia nadal zachowała wartości odżywcze, ratując miejscowych przed śmiercią głodową.

Opowieść ta bardzo mnie zainteresowała. Tym bardziej, że do rozmowy wtrącił się drugi curandero i opowiedział nam pewną interesującą historię. Otóż, jak twierdzą Indianie, po przybyciu na płaskowyż konkwistadorzy zauważyli, że ich konie nie tylko marnieją, ale w dodatku nijak nie mają ochoty się rozmnażać. Życzliwie jeszcze wówczas nastawieni do najeźdźców Indianie podpowiedzieli, że warto do paszy dodać właśnie makę. I po krótkim czasie konie na płaskowyżu przybrały na sile oraz wadze, a także zaczęły powiększać swą liczbę. Nie tylko ogiery poczuły się raźniej – również Hiszpanie, zaznawszy zbawiennego działania maki, nabrali ochoty do bliższych kontaktów z Indianami, a zwłaszcza z Indiankami. Nie spodobało się to wojownikom, którzy polecili szamanowi przygotowanie stosownej mikstury, mającej schłodzić gorące hiszpańskie serca.

Od prehistorii do historii

Z przyczyn oczywistych bardzo mi się to spodobało i zacząłem dalej wypytywać Peruwiańczyków o tę roślinę. Dzięki temu poznałem prehistorię maki, rośliny dającej szansę na potomstwo wielu bezdzietnym rodzinom; pozwalającej zrezygnować z farmakologicznego dopingu sportowcom i kulturystom; eliminującej hormonalną terapię zastępczą u kobiet podczas menopauzy oraz będącej doskonałą odżywką, także dla osób wycieńczonych chorobą nowotworową! Historia maki – "chleba biedoty z gór" – jest bardzo ciekawa. Początki jej świadomej uprawy giną w mrokach dziejów. Prace archeologiczne prowadzone na terenach Peru wykazały, iż historia tej rdzennie peruwiańskiej rośliny rozpoczyna się około 4000 roku p.n.e. Pierwsze dowody potwierdzające uprawianie maki odnajdujemy w sztuce naskalnej, pozostawionej przez człowieka andyjskiego z tamtych czasów. Ale nie tylko okres, w którym ludy andyjskie zaczęły świadomie zajmować się rolnictwem, jest zadziwiający. Nieprawdopodobnym nawet dla dzisiejszego europejczyka musi być fakt, iż w tamtym czasie istniało rolnictwo na wysokości ponad 4000 m n.p.m.! I co ciekawe, na niższych terenach roślina ta wcale nie chce rosnąć.

Prawdziwy rozkwit uprawy maki przypada jednak dopiero na czasy rządów Inków. Wiadomo, że ponad połowa pożywienia ludności Państwa Inków stanowiła mączka pochodząca z roślin bulwiastych i korzeniowych, w tym z maki. Maca była także jednym z elementów daniny składanej władcom. Zwyczaj ten przetrwał zresztą do epoki kolonialnej.

W medycynie ludowej Lepidium meyenii stosowane jest bardzo chętnie do dziś w celach stricte odżywczych – ze względu na dużą zawartość pełnowartościowego białka, egzogennych aminokwasów, witamin i minerałów oraz steroli – szczególnie w stanach niedożywienia i wycieńczenia oraz w okresie wzrostu, ale ponadto również w celu zwiększenia płodności ludzi i zwierząt domowych.

Preparaty z maki są także stosowane jako środek immunostymulujący, wspierający w leczeniu gruźlicy i raka żołądka. Dobrze wpływają też na pamięć i zdolność uczenia się. Wykorzystuje się je również jako środek energetyzujący i wspomagający wytrzymałość i budowę masy mięśniowej, leczenie zespołów przewlekłego zmęczenia oraz nieregularności cyklu menstruacyjnego i zaburzeń hormonalnych, w tym związanych z meno- i andropauzą.

Lek. med. Marek Prusakowski