Przyrost szczęścia

– Wchodzisz w zakład? – Kamila zadzwoniła, jak to ona, późnym wieczorem.

– Jaki zakład?

– No przecież napisałam do ciebie, nie czytałaś? Zakładamy się o to, jak długo Jacek wytrzyma. Na razie większość stawia, że za trzy miesiące wróci do pracy. Tylko Ola, jego żona, twierdzi, że przetrwa pół roku. Ale co ma mówić, biedaczka. Dla niej taki mąż jak Jacek to wybawienie.

Ola i Jacek to małżeństwo z parteru, które pracuje w tej samej korporacji co Kamila. Ola na bardziej odpowiedzialnym stanowisku, Jacek na nieco niższym. Po urodzeniu drugiego dziecka Ola musiała szybko wrócić do pracy, a Jacek wziął urlop tacierzyński. Od kilku dni odprowadzał Joankę do zerówki i spacerował z małym Rysiem w wózku po osiedlu. Widziałam, jak trochę nerwowo krążył po pobliskim ryneczku, co chwila zerkając na kartkę z listą zakupów.

– Nie jest lekko, ale ma, czego chciał – ciągnęła Kamila. – Wszyscy dziwili się Olce, w końcu dziewczyna robi karierę, a tu kolejna ciąża. U nas takich odważnych nie ma.

– Ależ Kamilko, dzieci to szczęście – przerwałam. – Wiem, co mówię, odchowałam trójkę...

– W innych czasach – zdenerwowała się Kamila. – Wam było łatwiej. Teraz trzeba pracować od rana do nocy, by się utrzymać na powierzchni. Wracam skonana do domu i jedyne, o czym marzę, to przytulić się do mojego Maćka, wypić lampkę wina i pójść spać. Nie wyobrażam sobie odbierania dziecka ze żłobka, nocnego czuwania, tych wszystkich pieluch i papek! To co, zakładasz się, czy nie?

Postawiłam na Jacka. I zrobiłam tak nie tylko na podstawie własnych, subiektywnych doświadczeń. W czasopiśmie "Psychological Science" opublikowano wyniki wieloletnich badań amerykańskich i kanadyjskich naukowców. Wynika z nich, że ludzie posiadający potomstwo są szczęśliwsi niż osoby bezdzietne. Potwierdzają to także polscy badacze ze Szkoły Głównej Handlowej, którzy kilka lat temu przeprowadzili badania wśród rodziców w Polsce. Wynika z nich, że nasze poczucie szczęścia najbardziej wzrasta – i to zarówno u matki, jak i u ojca – po urodzeniu pierwszego dziecka. Także rodzice z dwójką i większą liczbą dzieci są szczęśliwsi od osób bezdzietnych. Wzrost poziomu szczęścia wprawdzie maleje z upływem lat (no cóż, życie z dojrzewającym nastolatkiem nie przypomina bajki), ale i tak rodzice pozostają na lekkim plusie. Inne badania pokazują jeszcze jedną prawidłowość – to u ojców zadowolenie z posiadania potomstwa (zwłaszcza drugiego dziecka i następnych) jest wyraźnie większe niż u matek. Nie wiadomo, czy dzieje się tak z powodu atawistycznego imperatywu nakazującego przekazywanie genów, czy też z mniejszego niż u kobiet obciążenia opieką nad kolejnymi dziećmi.

Pół roku później Jacek nadal krążył po osiedlu z wózkiem. Widziałam, jak rozluźniony i uśmiechnięty siadał na ławce w naszym małym parku i czytał książkę Joance. A potem pokazywał Rysiowi ptaki.

– To taki cudowny okres w życiu dzieci – stwierdził, gdy spotkaliśmy się pod blokiem. – Niestety, tak szybko mija. Dzisiaj żałuję, że nie było mnie przy Joance, gdy miała pół roku, rok... Wracałem późno do domu, pomagałem przy kąpieli i to wszystko. Ola miała do mnie pretensje, że przesiaduję w pracy do późna, a ja jej zazdrościłem, że mała najpierw wyciąga ręce do mamy. Teraz jest odwrotnie. Ostatnio musiałem wyjść na kilka godzin, a gdy wróciłem, stęsknione dzieciaki ruszyły do mnie, zostawiając zazdrosną Olkę.

– Kiedy kończy ci się urlop?

– W przyszłym miesiącu. Ciężko będzie...

Wieczorem wpadła do nas Kamila. Przegrała zakład, więc przyniosła butelkę dobrego wina.

– Nie nalewajcie dla mnie – powiedziała, gdy kolega małżonek sięgnął do barku po kieliszki. – Długo ostatnio rozmawialiśmy z Maćkiem i doszliśmy do wniosku, że tak bardzo nie zależy nam na kolejnych wakacjach w Prowansji. Staramy się o wzrost poziomu szczęścia...

Anna Chamier