Unikatowe rośliny z Andów i z Amazonii

Cuti-cuti, pinco-pinco, muña-muña, sano-sano, pura-pura, chi’ri-chi’ri… Ciągnąć można by to jeszcze długo. Nie jest to żaden tajemniczy język ani dziecięca wyliczanka. To nazwy niektórych roślin z Andów i z Amazonii.

Językoznawcy uważają, że konstrukcja owych nazw polegająca na dwukrotnej powtórce tego samego członu wskazuje, że są to nazwy bardzo stare – nazwy skamieliny. A w fakcie tym zawarta jest niezwykle ważna informacja: rośliny w Andach i Amazonii ludziom towarzyszyły od czasów najdawniejszych. To zaś oznacza, iż ludzie mieli dużo czasu, by je dobrze poznać. Mieli tysiące lat, by zacząć je stosować, tak w swej kuchni (jako przyprawy), jak i w swej "puszczańskiej aptece" (wszak nie posiadali leków).

Czas

jest tu czynnikiem bardzo istotnym. Z jednej strony, mając wiele czasu, ludzie żyjący dawno przed nami za pomocą stosunkowo prostych środków byli w stanie wznosić wielce skomplikowane konstrukcje z kamienia, na przykład piramidy. Z drugiej – dysponując setkami, a nawet tysiącami lat, mogli osiągać to, co dziś jest możliwe dzięki zastosowaniu skomplikowanej aparatury analitycznej. Metodą prób i błędów (powszechnie stosowaną w nauce) oraz dzięki zbiorowej pamięci przekazywanej z pokolenia na pokolenie, byli w stanie ustalić, jaka roślina na co pomaga. Pod tym względem wyprzedzili niejedno współczesne laboratorium analityczne. W jakim stopniu, sam wielokrotnie miałem się okazję przekonać, gdy przebywając w południowoamerykańskiej selwie, musiałem polegać na skuteczności miejscowych roślinnych specyfików, które z dala od cywilizacji wyciągały mnie z niejednej zdrowotnej opresji.
Kiedy poparzyłem się gigantyczną amazońską pokrzywą, Indianie kazali mi chore miejsce smarować wyciągiem z sangre de drago, co przynosiło nadspodziewanie szybką ulgę.
Kiedy ukąsiła mnie żmija, kilka razy dziennie podawali mi odwar z tahuari, żeby mój system odpornościowy zachęcić do walki z toksyną (co – wszak żyję – przyniosło dobry rezultat).
Potem, gdy po przygodzie ze żmiją organizm trzeba było jeszcze dodatkowo radykalnie oczyścić, kazali mi pić kolejno odwary z manayupy, hercampuri i flor de arena. Skutek – jak wyżej.

Ważna wiedza

na temat zastosowania roślin amazońskich i andyjskich przez tysiąclecia, niczym przez ogromny filtr, przesączyła się do czasów współczesnych. Wiele z tych roślin zwyczajowo stosowanych jest w Ameryce Łacińskiej do dziś. Przesączenie jest tu słowem o podwójnym znaczeniu. Bo z jednej strony, poprzez przesączenie przez czas, następował proces weryfikacji ich działania; z drugiej zaś – są one (co ludzki organizm bardzo lubi) dziś stosowane między innymi w formie faktycznie przesączonej, w postaci płynnych wyciągów.

Kilka przykładów

Wyciąg z sangre de drago (Croton lechleri) zwyczajowo stosuje się przy występowaniu różnych dolegliwości skórnych. Ma ułatwiać gojenie ran i owrzodzeń. Jako roztwór, jest pomocny w ochronie górnych dróg oddechowych. W "Ziołolecznictwie amazońskim i andyjskim" pod red. dr Katarzyny Żurowskiej czytamy: "(…) wykazuje silne działanie ściągające, działa przeciwbiegunkowo. Wyniki niektórych badań wskazują na możliwość zastosowania sangre de drago w zwalczaniu (…) [infekcji] wirusowych, m.in. opryszczki, wirusowego zapalenia dróg oddechowych oraz układu pokarmowego" [1]. Sangre de drago, jako cenny składnik kremów, ma też szerokie zastosowanie w kosmetologii.

Wyciąg z manayupy (Desmodium molliculum) tradycyjnie stosowany jest jako środek diuretyczny. Ponadto tubylcy twierdzą, że manayupa ma działanie oczyszczające i detoksykacyjne, przez co uważa się, że poprawia funkcjonowanie wątroby. W Ameryce Łacińskiej zwyczajowo sięga się po nią w przypadku kłopotów z nerkami i pęcherzykiem żółciowym.

Wyciąg z flor de arena (Tiquilia paronychioides), podobnie jak wyciąg z manayupy, według obserwacji lokalnej ludności ma działanie oczyszczające i detoksykacyjne. W tradycji andyjskiej jest stosowany jako uzupełnienie działania wyciągu z manayupy. Z kolei literatura przedmiotu poleca kąpiele z dodatkiem wyciągu z flor de arena w celu odświeżenia i oczyszczenia skóry. Słowem – ma on działanie bardzo wszechstronne, generalnie oczyszczające.

Wyciąg z hercampuri (Gentianella alborosea) według tradycyjnych przekonań rozpowszechnionych i ugruntowanych w Ameryce Łacińskiej jest cennym składnikiem kuracji odchudzających. Działanie takie wymienione jest w "Ziołolecznictwie amazońskim i andyjskim" pod red. dr Katarzyny Żurowskiej. Zgodnie z andyjsko-amazońską tradycją wyciąg z hercampuri, stosowany po wyciągu z manayupy i po wyciągu z flor de arena, dopełnia klasyczną, pełną procedurę oczyszczającą.

Wyciąg z tahuari (Tabebuia serratiofolia), jak ustalono na podstawie długotrwałych obserwacji w przeszłości, może posiadać działanie przeciwzapalne i przeciwreumatyczne. Ma też znacznie podnosić odporność organizmu.

Roman Warszewski

Rozwiązanie łamigłówki z początku artykułu:

  • pinco-pinco to Epherda andina
  • pura-pura to Werneria sp.
  • cuti-cuti to Notholaena nivea
  • muña-muña to Minthostachys setosa
  • chi'ri-chi'ri to Grindelia boliviana

1. Katarzyna Żurowska (red.), "Ziołolecznictwo amazońskie i andyjskie", Tower Press, Gdańsk 2001, s. 129.